Hela, Wojtek, Janek i Maja | Sesja rodzinna, Warszawa

Czy myśleliście kiedyś o zrobieniu sesji rodzinnej, ale rozmyśliliście się, trochę ze strachu jak będą zachowywać się Wasze dzieci, a trochę myśląc, że Wasze mieszkanie nie nadaje się przecież do sesji?
Pewnie nie powinnam się do tego przyznawać skoro stoję po tej drugiej stronie, ale been there, done that!
I powiem Wam, że niezależnie od tego ile strachu mnie to przełamanie kosztowało, efekt sesji za każdym razem powodował u mnie ogromną radość, której nie umiałabym z niczym porównać. Utwierdzałam się w przekonaniu, że moje obawy były zupełnie nieistotne. Wszyscy świetnie się bawiliśmy, a dla dzieciaków była to nowa przygoda, tak ciekawa, że pytały o powtórkę. Oglądając wspólne kadry zupełnie nie pamiętałam o swoich wątpliwościach, a spojrzenie na siebie trochę z boku sprawiało, że tak bardzo zaczęłam doceniać to co mam. Szczęście, przysypane kurzem codzienności, które te zdjęcia odkryły.

Przychodząc do Was nie mam żadnych oczekiwań, żadnego misternie ułożonego planu, chcę Was poznać i pokazać Wam, że to właśnie w codzienności tkwi magia. I ta codzienność wcale nie musi być idealna, a Wy nie musicie siedzieć prosto i uśmiechać się do obiektywu. Wręcz odwrotnie, zachęcam żebyście zajęli się sobą i nie zwracali na mnie uwagi.

Na sesji zawsze będziemy podążać za dziećmi i robić to co lubią – jeśli ma wjechać kopar (tak, w takiej właśnie formie), wjeżdża kopar, Jeśli mama ma się ścigać, dowiadując się przy okazji, że są jednak mięśnie o których jako trenerka nie wiedziała, to się ściga. Jak jemy ciastka, to całą miskę, a jak ktoś się zmęczy to idzie spać. To w końcu ma być wyjątkowy czas, kiedy wszyscy zatrzymują się na chwilę i czują się dobrze, bo tylko wtedy złapiemy te chwile, na których zatrzymaniu zależy nam najbardziej.

Uwierzcie, szczęście zupełnie nie potrzebuje pozowania.